Robert Sankowski zastanawiając się nad polskim przemysłem muzycznym w GW z 09/11/2006 konkludując pisze:
Ale nie ma się co łudzić i oszukiwać. W najbliższym czasie nie wyeksportujemy żadnego gwiazdora pop na miarę włoskiego Erosa Ramazzotti, rockowej sensacji pokroju szwedzkich The Hives bądź mistrzów nastroju jak francuski Air.
Karierę rozpoczynał 20 lat temu, podbijając świat romantycznymi piosenkami, śpiewanymi po włosku. Przystojny wokalista szybko przyciągnął tłumy rozszalałych fanek. Jego "kiczowate" hity w stylu "Cose della vita / Can't stop thinking of you") nuciły nastolatki niemal w każdym kraju. A dziś idol wciąż koncertuje, nagrywa i wydaje płyty. W tym roku ukazał się już jego dziesiąty studyjny album - "Calma Apparente". Znalazło się na nim trzynaście premierowych utworów, w tym piosenka "I Belong To You - Il Ritmo Della Passione", nagrana wspólnie z Anastacią, która napisała do niej tekst. Napięty plan tournee świadczy o tym, że Ramazzotti również dziś cieszy się niemałą popularnością, choć dla mnie zawsze pozostanie romantycznym, kiczowatym idolem zakochanych nastolatek. Ale jeśli komuś odpowiada jego muzyczny świat, to będzie miał okazję posłuchać Włocha na żywo w Huxley's Neue Welt w Berlinie w ten właśnie piątek.
Pani Kraus nie potrafiła jednak w swej recenzji podać jakiegokolwiek argumentu, za wspomnianą "kiczowatością". Ot tak po prostu oceniła. Ma do tego prawo - o gustach się nie dyskutuje.
Przenosimy się dalej w przeszłość - 2003 rok. O Erosie pisze Robert Sankowski:(...) Ramazzotti jest w tej chwili najbardziej znanym na świecie włoskim piosenkarzem. Dzisiejsze gwiazdy San Remo mają się nijak do wykonawców, którzy występowali na tym festiwalu przed laty. Ich piosenki robią furorę tylko na lokalnym rynku. Poza granicami Włoch już lepiej radzą sobie wokaliści w rodzaju Zuccero czy Jovanottiego. Ale i oni, i włoscy didżeje, i producenci nie mogą poszczycić się ani wielomilionowymi nakładami płyt, ani trasami koncertowymi obejmującymi wszystkie zamieszkane kontynenty, ani współpracą z wielkimi gwiazdami. To wszystko osiągnął tylko Eros Ramazzotti.
Ciężko na to zapracował. Urodzony w 1963 roku w Rzymie już kilkanaście lat później przeniósł się do Mediolanu, stolicy włoskiego przemysłu muzycznego. A przy okazji poświęcił to, co dla każdego włoskiego nastolatka jest rzeczą najważniejszą na świecie - przywiązanie do swojego klubu piłkarskiego. Nie ukrywa, że gdyby nie zmiana miejsca zamieszkania, nadal kibicowałby Romie. Może nawet zostałby jej zawodnikiem? Do dziś gra we włoskiej reprezentacji artystów Nazionale Cantantini. - Wychowałem się w Rzymie, karierę zaczynałem w Mediolanie, a kibicuję dziś Juventusowi Turyn - śmieje się. - Być może to najlepszy dowód na to, jak nieprzewidywalny i szalony potrafi być świat.
Przeprowadzka się opłaciła. Nastoletni Eros szybko zaistniał na włoskiej scenie muzycznej. Pierwszy kontrakt płytowy podpisał w 1981 roku. W 1984 wystąpił na festiwalu w San Remo. Zdobył pierwszą nagrodę w kategorii "Debiut". Dwa lata później na tym samym festiwalu otrzymał nagrodę główną. Wtedy jednak był już za sprawą wydanego w 1995 roku debiutanckiego albumu "Cuori Agitati" artystą znanym w całej Europie.
Prawdziwie wielki sukces przyszedł jednak na przełomie lat 80. i 90. W 1988 roku płytą "Musica e" zawojował kraje Ameryki Łacińskiej. Dwa lata później album "In Ogni Senso" otworzył przed nim rynki azjatyckie oraz przyniósł pierwszy większy sukces na amerykańskich listach przebojów. Na ostateczny podbój Stanów ruszył w 1993 singlem z piosenką "Cose Della Vita" z płyty "Tutte Storie", wspomagany znakomitym wideoklipem wyreżyserowanym przez Spike'a Lee. Stał się on największym jak dotąd przebojem Erosa po obu stronach Atlantyku. Teraz Ramazzotti mógł pozwolić sobie na przedsięwzięcia, na które stać tylko największe światowe gwiazdy. Na wspólne koncerty z Eltonem Johnem, Rodem Stewartem czy Luciano Pavarottim. Albo na piosenki nagrywane w duecie z Andreą Bocellim lub Tiną Turner.
Biznesmen, mąż, tata
Dziś Ramazzotti to nie tylko wielka gwiazda włoskiej piosenki. To także prawdziwa instytucja. Jest szefem własnej firmy producenckiej Radiorama oraz właścicielem dwóch studiów nagraniowych. Produkuje cudze albumy, komponuje dla innych wykonawców. Mimo tych sukcesów gorzej wiedzie mu się w życiu osobistym. Po kilku mniej udanych związkach w 1995 roku poznał młodszą od siebie o czternaście lat szwajcarską modelkę i prezenterkę telewizyjną Michelle Hunziker. Ich znajomość przetrwała do początku ubiegłego roku, kiedy to Eros i Michelle ostatecznie się rozstali. Pamiątką po tym związku jest urodzona w 1996 roku dziewczynka o imieniu Aurora. Jak mówi Eros - jego największe życiowe osiągnięcie. Zresztą w ogóle przy bliższym poznaniu Ramazzottiokazuje się bardzo rodzinnym i, co tu dużo ukrywać, z lekka nudnawym człowiekiem. Nie ma w nim wiele ani z gwiazdy, ani z włoskiego amanta. - Naprawdę romantyczny jestem tylko wtedy, gdy śpiewam - ironizuje. - To kwestia mojego głosu. Poza sceną jestem zupełnie normalny. Uprawiam ogródek, łowię ryby i gram w piłkę. No i oczywiście próbuję być dobrym tatą.
Szczęśliwie dla armii rozsianych po całym świecie fanów wśród tych banalnych zajęć Eros znajduje też czas na pisanie piosenek i od czasu do czasu wydaje kolejną płytę. Ta najnowsza, zatytułowana "9", ukazała się dosłownie kilka dni temu. W ramach jej promocji artysta zawita na dwa dni do Polski. Udzieli kilku wywiadów, podpisze swoje płyty w jednym z warszawskich sklepów i nagra koncert, który wyemituje 1 TVP.
Już w następnym odcinku naszej nowej serii "Restrospekcje" przeniesiemy się w czasie jeszcze bardziej wstecz - rok 2001 i koncert Erosa w Gdyni - przedstawiając Wam relacje prasowe z tamtego okresu.