25 lipca 2021

25 lat po najpiękniejszej "Dove c'e musica"

 

25 lat temu premiera miała płyta "Dove c'e musica" Erosa Ramazzotti (tam, gdzie jest muzyka). Okraszona piękną grafiką była i na zawsze będzie największym muzycznym osiągnięciem Włocha. Każdy artysta ma bowiem swój "pic", zwyżkę. Jeden moment kariery, w którym prezentuje najlepszą formę artystyczną. Tu zbiegło się wszystko. Płyta przyniosła nie tylko słynny utwór "Piu bella cosa", ale też takie muzyczne przepiękności jak "Stella gemella", "Dove c'e musica", "Aurora", "Io amero". 

25 lat temu zobaczywszy w Teleexpresie pustynny teledysk zafascynowałem się tą wrażliwością na całe życie. Dziś, dobiegam 40stki i znów odkryłbym płytę na nowo, bo przecież reklamowana jest jako "remastered". Zatem już cyfrowo realizowana płyta została zremasterowana, odnowiona. Jak zwał tak zwał. Niestety, mimo usilnych prób wsłuchania się w głębię, nie słyszę żadnych większych różnic między tą wersją, a dostępnymi wcześniej zgranymi z płyt CD wersji, czy choćby tej na spotify w wersji wcześniejszej. Jest to zatem przypomnienie fanom tego albumu i skok na kasę, co oczywiście rozumiem. Tak czy inaczej nawet ten zawód (rzeczywiście myślałem, że zostanie tu muzycznie co nieco odkryte w kwestii słyszalnego instrumentarium) nie zmieni to mojego poglądu, że mamy do czynienia z najlepszą po prostu płytą Erosa Ramazzotti. Dlatego zawsze i wszędzie polecać będę właśnie ten album. Tu każda z piosenek przynosi lekkość, muzykalność, głębię, romantyzm i przede wszystkim kompozycje i niepowtarzalna nosowa barwa głosu.