Jak przystało na jedyny w Polsce serwis poświęcony Erosowi Ramazzotti, dzielimy się z Wami jako pierwsi wrażaniami po pierwszym wysłuchaniu nowego krążka Włocha - "Ali e radici".
Tytuł wybrany przez artystę - "Korzenie i skrzydła", nie pozostaje jedynie zabiegiem marketingowym. Mamy do czynienia z materiałem klasycznym dla Ramazzottiego. Już pierwsza kompozycja "Appunti e note" rozpoczyna się wyraźną partią smyczkową w połączeniu z mocnym gitarowym brzmieniem i perkusją nadającą dynamikę piosence. Eros śpiewa sam, ubarwiony momentami własnym nakładanym głosem - zabieg ten powtarza się na całej płycie.
Kolejne utwory są już spokojniejszymi balladami, charakterystycznymi dla Erosa. Dominujący głos piosenkarza nadaje melodii charakterystykę znaną z jego poprzednich produkcji. "Il Camino" kończy wraz z delikatnie słyszalnym chórem. "L'Orizzonte" jest typową balladą - dominują skrzypce a wraz z upływem czasu nastrój jest bardziej wzniosły, pod koniec znów opada. Kolejna piosenka. Styl kolejnych utworów zmienia się jedynie nieznacznie i żaden z nich nie będzie dla fana Erosa zaskoczeniem. Dopiero "Nessun Escluso" przynosi nowe, ciekawe brzmienia i bardzo przyjemnie dla ucha "unosi" w zamyślenie... Przedostatnia, już bardziej dynamiczna kompozycja "Non Possiamo...", zawiera odrobinę elektroniki i dość szybki refren, ciekawa odmiana, zwłaszcza w porónaniu do poprzednich utworów.
Czy "Ali e radici" jako całość i w żadnym z komponentów, nie szokuje, nie zaskakuje. To kontynuacja stylu, od którego Ramazzotti jedynie eksperymentalnie w całej swojej karierze robił wyjątki. 46-letni Włoch przedstawia tym albumem muzyczną dojrzałość i owoc swego wypracowanego przez 25 lat kariery stylu. Ten owoc nie skusi już rzeszy nowych, młodych fanów , ale starych utwierdzi w przekonaniu, że jego smak nie stracił ani trochę na swojej wyjątkowości.
Czekamy na Wasze recenzje!