25 lat temu zobaczywszy w Teleexpresie pustynny teledysk zafascynowałem się tą wrażliwością na całe życie. Dziś, dobiegam 40stki i znów odkryłbym płytę na nowo, bo przecież reklamowana jest jako "remastered". Zatem już cyfrowo realizowana płyta została zremasterowana, odnowiona. Jak zwał tak zwał. Niestety, mimo usilnych prób wsłuchania się w głębię, nie słyszę żadnych większych różnic między tą wersją, a dostępnymi wcześniej zgranymi z płyt CD wersji, czy choćby tej na spotify w wersji wcześniejszej. Jest to zatem przypomnienie fanom tego albumu i skok na kasę, co oczywiście rozumiem. Tak czy inaczej nawet ten zawód (rzeczywiście myślałem, że zostanie tu muzycznie co nieco odkryte w kwestii słyszalnego instrumentarium) nie zmieni to mojego poglądu, że mamy do czynienia z najlepszą po prostu płytą Erosa Ramazzotti. Dlatego zawsze i wszędzie polecać będę właśnie ten album. Tu każda z piosenek przynosi lekkość, muzykalność, głębię, romantyzm i przede wszystkim kompozycje i niepowtarzalna nosowa barwa głosu.