29 maja 2011

Majowe wakacje w Nowym Jorku

Wakacyjny krótki raport. Więcej zdjęć tutaj.

15 maja 2011

Eurowizja: Włochy na podium, Polska (TVP) znów się kompromituje



Powrócili do konkursu Eurowizji po 14 latach i od razu zajęli drugie miejsce! Mowa oczywiście o Włoszech. Ale nie sam powrót był dla fanów i jury z Europy powodem do głosowania. Była nim sama kompozycja, której kompozytorem i wykonawcą jest Raphael Gualazzi. Muzycznie wykształcony w konserwatorium w Pesaro jako swą muzyczną drogę obrał klasyczne brzmienia soulu, bluesa i jazzu. Wczorajszej nocy "Madness Of Love" ujęło nie tylko wielbicieli brzmień z wyższej półki - występ doceniła cała Europa. W lutym tego roku z tą samą piosenką wygrał nagrodę dla młodego artysty w San Remo. Być może dla niego ten sukces, łącznie z tym wczorajszym, stanie się początkiem kariery na miarę Erosa Ramazzotti. Eurowizję wygrał zasłużenie Azerbejdżan melodyjną, nowoczesną balladą pop o, śpiewaną przez parę: Eldara Gasimova i Nigar Jamal.

Komentarz

A Polska? "Jestem" Magdaleny Tul zajęła ostatnie miejsce w naszym półfinale. Porażka nie jest niczym nowym, bo w ostatniej dekadzie prócz "Ich troje" i Isis Gee wszyscy przegrywali z kretesem. Tu po raz kolejny winna jest Telewizja Polska. Z roku na rok jury wybiera coraz gorsze składy polskich preselekcji (może się oczywiście tłumaczyć, że nie ma z czego wybierać). Jednak sama strzela sobie w stopę takim oto bezsensownym zapisem regulaminu: Wykonawca (solista, solistka) musi posiadać polskie obywatelstwo, a kompozytor i autor tekstu powinni posiadać polskie pochodzenie. Nie dość, że TVP nie potrafi odpowiednio zachęcić twórców do zgłaszania swoich piosenek (gratyfikacje finansowe, pomoc menadżerska w promocji utworu itp.) to jeszcze zamknęła drogę dla zagranicznych artystów chcących nas reprezentować. Rezultaty tych absurdów widać z roku na rok w półfinałach i prawdopodobnie w kolejnych latach kolejni wykonawcy z Polski będą odnosić następne porażki, poprzedzać je będzie zaś jazgot w stylu "tym razem będzie inaczej bo mamy super kompozycję". Łabędzi śpiew napędza stowarzyszenie OGAE Polska nie widzące jednocześnie potrzeby wpłynięcia na TVP w jakiś konkretny sposób, by sytuację zmienić. Są jednak skorzy do działania gdy nagle doznają iluminacji i forują ich zdaniem genialne kompozycje - vide ubiegłoroczny Marcin Mroziński ze swoim "rycerzem pawie pióro".  Naciskali jury aż do momentu "wyciśnięcia" z nich dzikiej karty dla swojego faworyta. Potem w polskim finale wystarczy trochę pokrzyczeć przed występem ulubieńca i już gotowe. Na koniec po kolejnym zimnym prysznicu w półfinale wszyscy są zdziwieni, bo przecież taką mieliśmy "fajną piosenkę". W tym roku zdziwienie z kolei byli gospodarze po tym, jak nasza reprezentantka mając możliwość wybrała sobie pierwsze miejsce do występu. Niestety nie było w pobliżu nikogo z doświadczeniem (albo znajomością niemieckiego), by zadbać o dobrą pracę kamer, grafikę na telebimach i odpowiednie rady przed występem...

TZ