30 kwietnia 2014

Duety z mojej głowy - felieton


Niewątpliwie wspaniałym i przynoszącym wiele emocji zjawiskiem w muzyce jest śpiewanie w duecie. I mam tu na myśli przypadki, gdy na scenie, w studiu spotykają się dwie gwiazdy, często z zupełnie różnych stylów, kultur, kontynentów. Wszystko ich dzieli, łączy za to muzyka i talent od Boga. By mikstura stała się słodka jak miód trzeba jednak do tego dodać dobrych producentów, kompozytorów i twórców tekstów. Czasem jednak (rzadko) jedną, lub więcej z tych ról przejmują sami artyści.


W karierze Erosa Ramazzotti mamy do czynienia z piosenkami wykonywanymi w duecie, które dały świetny rezultat, są też te nieudane. Warto przywołać trzy najwspanialsze - z Tiną Turner, Joe Cockerem i Andreą Bocellim. Każdy z nich ma swoją osobną i piękną historię. Nie chcę jednak pisać o tym, co było, a raczej o tym co być mogło. Słowem - co radziłbym Ramazzottiemu, gdybym był wśród jego współpracowników.


Podczas konferencji prasowej z okazji prezentacji nowego albumu "Noi" Ramazzotti zdradził, że jego ludzie złożyli propozycje zaśpiewania duetu Madonnie, Eminemowi (jego fanką jest córka Erosa - Aurora) i Jennifer Lopez. Co do dwóch pierwszych osób mam odruch odrzucenia, w związku z ich sceniczną i pozasceniczną działalnością (satanizm, przybijanie się do krzyża, jawne obrażanie religii chrześcijańskiej, ukryte niejasne treści). Co do Lopez, byłby to z pewnością ciekawy duet, być może na miarę tego z Anastasią. Nic z tego nie wyszło, bo prppopozycje zostały odrzucone. Zresztą jak to było z tym odrzuceniem, nie jestem do końca pewien. Krążyły po sieci relacje, że sprawa była czysto finansowa. Po prostu za takiego formatu gwiazdy trzeba było słono zapłacić. Nie chcę oceniać i skupiać się na tym dłużej, po prostu piszę to jako ciekawostkę.


Jednak do rzeczy. Moje propozycje brzmiałyby inaczej. Poszedłbym w kierunku pięknych głosów i talentu, ogromnego talentu. Pierwszą propozycją byłby Seal. Brytyjski piosenkarz i kompozytor obdarzony przepięknym, czarnym głosem. Najbardziej podoba mi się w repertuarze popowym. Jego głos w sposób wręcz genialny pasowałby jako kontrę do śpiewającego po włosku Ramazzottiego. Ballada skomponowana na dwa głosy i dwa języki byłaby murowanym hitem. Inna propozycja - Garou. Kolaboracja francusko-włoska, a jakże różna barwa głosów i ekspresja. Z pewnością znalazłbym kilku innych artystów, którzy wspaniale pasowaliby do tej układanki. Pokazuję jedynie kierunek myślenia. Artyści podobnej (w tej chwili) popularności, którzy swój "pic" mają już za sobą, a jednak nadal tworzą i nadal mogą komponować wspaniałe muzyczne diamenty.

Mam nadzieję, że podobnie myślących jest więcej. Mam też nadzieję, że jeszcze nie raz damy się zaskoczyć. Uważam Erosa Ramazzotti (po ostatniej płycie utwierdzam się w tym przekonaniu) za artystę dalekiego od wypalenia i potrafiącego przy odpowiednim doborze współpracowników stworzyć jeszcze niejedną perełkę, nie tylko solową, ale też w duetach. Nie ujmując nic młodym artystom, to właśnie duety między gwiazdami są najbardziej elektryzujące dla publiczności.

Tomasz Zielenkiewicz